Hej!
Jak wiecie moim największym kompleksem są (a raczej były) moje brwi. Zawsze były cienkie, rzadkie i raczej bezkształtne. Próbowałam różnych olejków i odżywek, jednak efekty były tylko chwilowe. Efekt henny utrzymywał się około dwóch tygodni, a po tym czasie znów trzeba było powtarzać ten zabieg. W związku z tym w końcu zdecydowałam się na zabieg makijażu permanentnego brwi! W tym wpisie opowiem czy sam zabieg był bolesny, jak znalazłam odpowiedni salon i czy nie żałuję swojej decyzji?
Będę z Wami szczera. Permanentne makijaże kojarzą mi się źle. Permanentne makijaże brwi kojarzą mi się jeszcze gorzej. Na samą myśl miałam w głowie czarne, proste kreski, niezmywalne do końca życia – rodem z więzienia. Lecz po analizie zdjęć w różnych salonów zobaczyłam, że permanentne brwi mogą wyglądać naturalnie – a przy tym symetrycznie i wyraziście. Dlatego właśnie się zdecydowałam!
Krok pierwszy – Gdzie zrobić makijaż permanentny brwi?
Uważam, że tutaj nie należy się spieszyć. Warto dokładnie przejrzeć zdjęcia prac, jakie salon udostępnia na swojej stronie internetowej, Facebooku czy Instagramie. Trzeba zastanowić się, czy dane prace są w twoim klimacie. Następnie należy wybrać lingeristkę (osoba specjalizująca się w makijażu permanentnym) najlepiej taką, która ma na swoim koncie dużo różnych szkoleń – świadczyć to może o tym, że lubi udoskonalać swoją wiedzę i technikę.
Krok drugi – przed zabiegiem
Przed zabiegiem następuje dokładne wyrysowanie kształtu nowych brwi. Muszę przyznać, że trwało to dłużej niż sądziłam. Powiedziałam lingeristce o swoich preferencjach: chciałam jak najbardziej naturalne, ale estetyczne brwi. Za sugestią lingeristki zgodziłam się na nieco grubsze niż moje naturalne. Zdecydowałam się na metodę ombre – chciałam, aby moje brwi były nieco jaśniejsze u nasady i ciemniejsze na końcach. W końcu nastał czas wyboru koloru – zdecydowałam się na kolor neutralny, w stronę chłodnego. Jeśli wahacie się między dwoma kolorami to decydowanie polecam (lingeristka mi to podpowiedziała) wybrać kolor jaśniejszy, a na obowiązkowej korekcie je przyciemnić w razie potrzeby.
Zabieg- Czy bolało?
Oczywiście, że jest to kwestia subiektywna. Ja jednak uprzedzę, że mam dość niski próg bólu. Ja oceniam to na takie 3,5/10. Szczerze przyznam, że spodziewałam się, że będzie gorzej. Nie czułam jako tako bólu, lecz dyskomfort – miałam ochotę się podrapać po brwiach.
Czy żałuję swojej decyzji?
Absolutnie nie! Brwi są przepiękne. Wreszcie przestały być moim kompleksem. Na korekcie nieco je przyciemniłam i moim zdaniem są perfekcyjne. Pamiętajmy, że efekty utrzymują się około dwóch lat. Czy po tym czasie ponownie zdecyduję się na ten zabieg? Ciężko powiedzieć na ten moment, ale jedno jest pewne: nie wiem, czy po takim efekcie przywyknę jeszcze do swoich naturalnych rzadkich i asymetrycznych brwi.
A co Wy uważacie o makijażu permanentnym brwi? Zdecydowałybyście się na taki zabieg? Dajcie znać w komentarzach!
Dodaj komentarz