Na co dzień nie mam problemu z rzęsami. Włoski rosną, ale jeśli chodzi o ich podatność na stylizację, to mogę im wiele zarzucić. Są także dość krótkie, choć za każdym razem staram się o nie odpowiednio zadbać. Jeśli tak jak ja macie z tym problem, to sprawdźcie moje przemyślenia odnośnie Nanolash Lift Kit!
Dlaczego postawiłam na laminację rzęs?
Muszę przyznać, że o zabiegu laminacji rzęs wiele czytałam. Na dobrą sprawę interesowałam się nim od zawsze. Tak jak wspomniałam, moje włoski nie są w opłakanym stanie, aczkolwiek wierzę, że mogą się one lepiej prezentować.
Moim największym problemem było to, że nie są one zbyt długie, a także to, że brakuje im naturalnego skrętu. Rosną proste, bez większego błysku, przez co nie są także podatne na stylizacje. Próbowałam wiele tuszów o podkręcającym działaniu, jednak rzadko kiedy widziałam jakikolwiek efekt.
Zachęcona pozytywnymi opiniami o liftingu rzęs sama wybrałam się do salonu kosmetycznego. Jednak cena zabiegu zwaliła mnie z nóg. Przy uwzględnieniu, że trwa on jedynie kilkanaście minut, nie chciałam wydawać aż tak dużo.
Przeszukiwałam strony internetowe, chcąc znaleźć produkt, który pozwoli mi osiągnąć efekt, chociażby zbliżony do laminacji rzęs. Natrafiłam na zestaw Nanolash Lift Kit. Co ciekawe, ma on umożliwić wykonanie liftingu rzęs w domu, co jeszcze bardziej mnie zdziwiło. Nie mogłam sobie tej przyjemności odmówić.
Z czego składa się zestaw Nanolash Lift Kit?
Lifting rzęs wydaje się dość skomplikowanym zabiegiem. Jednak z zestawem do ich laminacji od Nanolash, wszystko jest dziecinnie proste. Zaznaczę na wstępie, że wszystkie produkty są bezpiecznie i estetycznie zapakowane na czas transportu. W pudełeczku znalazłam:
- preparaty do laminacji: Lift – Step 1, Fix – Step 2 oraz Keratin Booster – Step 3;
- 3 pary wałeczków silikonowych w 3 różnych rozmiarach;
- klej Lift Lash Glue o pojemności 5 mililitrów;
- pozostałe akcesoria do wykonania laminacji.
Zaznaczę, że w opakowaniu jest po 10 saszetek każdego produktu o pojemności 0,5 mililitra. Oznacza to, że za pomocą jednego zestawu można przeprowadzić aż 10 zabiegów na własnych rzęsach. To ogromna oszczędność pieniędzy, w porównaniu z cenami oferowanymi przez salony kosmetyczne.
Kolejnym atutem zestawu od Nanolash jest sam skład preparatów. Bazują one w większości na naturalnych i całkowicie bezpiecznych substancjach. Na etykiecie wyszczególniony jest np. olej z pestek winogron lub olej z awokado. To właśnie te składniki odpowiadają za dogłębne odżywienie i odbudowanie włosków.
Czy pierwszy, samodzielny lifting rzęs z Nanolash mi się udał?
Nie da się ukryć, że trochę się stresowałam. Nie mam doświadczenia w laminacji rzęs, więc pierwszy lifting chciałam wykonać jak najlepiej, a przede wszystkim bez szkody dla włosków.
Jednak instrukcja dołączona do zestawu jest prosta i czytelna. Zaczęłam od przygotowania włosków i przymocowania silikonowych wałeczków. Starałam się to zrobić maksymalnie blisko linii rzęs. Następnie:
- aplikowałam kolejne preparaty zgodnie z oznaczeniami, które się na nich znajdują;
- producent rekomenduje, by trzymać je około 7-10 minut na włoskach i tak też zrobiłam;
- przed nałożeniem kolejnej warstwy delikatnie usuwałam poprzednią;
Na sam koniec odkleiłam silikonowe wałeczki i przyjrzałam się moim rzęsom. Były fenomenalnie podkręcone, wydłużone i pogrubione. Nie mogę pominąć również tego, że poprawiła się ich kondycja i stały się bardziej podatne na stylizację.
Ja z całego serca mogę polecić zestaw Nanolash Lift Kit. Nie rozczarowałam się i osiągnęłam dokładnie takie efekty, o jakich zawsze marzyłam. Jeśli Wy również zmagacie się z rzęsowymi problemami, to zestaw do laminowania w domu będzie świetnym rozwiązaniem.
Ja przetestowałam produkt od Nanolash i nie żałuję. O efektach możecie przekonać się same, zamawiając zestaw do laminacji ze strony producenta. Będziecie zadowolone!